wtorek, 9 maja 2017

Tak się Agi nie rozwesela


Gdy już oficjalnie pożegnaliśmy się z tym obrazkiem na nagłówku mogę go w końcu wrzucić. Powstał w sumie dla beki. Ostatnimi czasy moją filozofią życiową zostało śmianie się z tego wszystkiego. Lepsze to niż ciągłe żałowanie i smutanie. Nie ma to sensu, a zajmuje zbyt dużo czasu.
Moją prze, prze długą majówkę (dłuższą nawet niż świąteczne wolne) spędziłam głównie w domu. Zajęłam się tłumaczeniem na angielski starych obrazków stąd. Mam zamiar sukcesywnie wrzucać je na mój profil na deviantarcie.
Odkryłam u siebie dziwną zależność związaną z digitalem a poziomem zmęczenia po wykonaniu jakiejś pracy. Kiedy rysuje czy maluje w sposób tradycyjny nie jestem zmęczona w ogóle. Nawet jeżeli siedzę nad czymś więcej niż 5 godzin, nie wpływa to na mój poziom zmęczenia, irytacji i najszczerszej chęci rzucenia wszystkiego w diabły. Nic, żadnej negatywnej reakcji. Zupełnie jakbym siedziała sobie i oglądała seriale popijając herbatkę. Natomiast gdy przychodzi do pracy z tabletem to matko święta, po dwóch godzinach mam ochotę wydłubać sobie oczy, ewentualnie wyrzucić tablet za okno. Mój analityczny umysł podpowiada mi, że to wszystko wina wciąż zbyt małej ilości rysowania na komputerze. Będę próbować poświęcać trochę więcej czasu na mazianie na ekranie.
W niedzielę, 7 maja, byłam razem z Luną na Hanami. Mimo beznadziejnej pogody i tego że przemarzłam, atmosfera była sympatyczna. Liczyłam co prawda na kwitnące drzewa wiśni, a nie zagrodzony teren klubu iskra, ale dobre towarzystwo zrekompensowało mi to. Również podobał mi się pokaz tradycyjnego tańca nihon buyo. Przywiódł mi na myśl żurawie chodzące z gracją wokół jeziora. Przywiozłam ze sobą wspaniałe naklejki wykonane przez May! Są śliczne i nie mogę się zdecydować gdzie je przykleić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz