poniedziałek, 29 maja 2017

Myśli na fizyce


To nie wina ciepła, zbliżających się wakacji czy znienawidzonego przedmiotu. Chociaż to ostatnie jest bardzo prawdopodobne. Odczuwam ostatnio bezsens mojej edukacji. Czy to głęboki dysonans? Nie wiem, czy wyglądam jak magister psychologii? Chyba nie.
Co ja się będę rozpisywać, koniec roku, cisną, cisną, cisną. A tu jeszcze komunia. Chociaż komunia nie była zła, atmosfera nudnawa typowa dla przyjęcia rodzinnego, ale za to człowiek pojadł dobrego jedzenia.

poniedziałek, 22 maja 2017

Pieczęć Phobosa


Moja pieczęć Phobosa niestety zawsze zostaje w domu kiedy właśnie jej potrzebuję. Taka ironia losu.
Wiedz, że końcoworoczny zapierdziel się zbliża gdy mija połowa maja... Matury chylą się ku końcowi, więc nauczyciele pozbawieni części ofiar chylą się ku nam. Biedni przerażeni drugoklasiści nie wiedzą w co ręce włożyć, bo co dziennie dzieje się COŚ. Dokładniej to cosie, bo przecież jedna rzecz nie wystarczy. Na tej godzinie kartkóweczka, potem klasóweczka, groźby pytaniem i jeszcze projekty. Wszyscy to znamy.
A co najgorsze, chyba, nagle wpada ci między to wszystko komunia...
Łączmy się wszyscy, a przetrwamy jakoś te 21 dni roboczych szkoły.
Nie obiecuje jakiś cudownych obrazków, ale myślę, że dalej tu będą. Będę się starać z całych sił!
Na rozluźnienie proponuje niemieckie disco...

poniedziałek, 15 maja 2017

Przepis na tosty francuskie


Jak widać tosty francuskie to piekielnie prosta sprawa, a zarazem piekielnie dobra.
Muszę przyznać, że lubię gotować. Jak jakaś kobieta! Czasami mam te fazy, że mogłabym siedzieć cały dzień w kuchni i robić śniadania, kawy, ciasta, obiady. Serio sprawia mi to przyjemność. Aż dziwne, bo gdy coś klei mi się do rąk mam ochotę je umyć. Oczywiście jestem mistrzynią wypieków, a może dzieła są ozdobą stołów na rodzinnych przyjęciach.
Zaczęłam już trochę wchodzić w tryb końcowo rocznego zapiepszu. Dokonałam analizy gdzie się mam jeszcze starać oraz poczyniłam notatki na zbliżające się sprawdziany. W sumie zależy mi na zdaniu z fizyki i wyciągnięciu się na pięć z angielskiego. Nauka języków obcych zawsze się opłaca, a jeśli chodzi o mój niemiecki to go już nic nie uratuje.


Nawiedziło was ciasto mech dobrego zdrowia fizycznego i psychicznego! Zrób cokolwiek by otrzymać jego opatrzność na ten tydzień/kawałek! Ciasto nie będzie czekać...

wtorek, 9 maja 2017

Tak się Agi nie rozwesela


Gdy już oficjalnie pożegnaliśmy się z tym obrazkiem na nagłówku mogę go w końcu wrzucić. Powstał w sumie dla beki. Ostatnimi czasy moją filozofią życiową zostało śmianie się z tego wszystkiego. Lepsze to niż ciągłe żałowanie i smutanie. Nie ma to sensu, a zajmuje zbyt dużo czasu.
Moją prze, prze długą majówkę (dłuższą nawet niż świąteczne wolne) spędziłam głównie w domu. Zajęłam się tłumaczeniem na angielski starych obrazków stąd. Mam zamiar sukcesywnie wrzucać je na mój profil na deviantarcie.
Odkryłam u siebie dziwną zależność związaną z digitalem a poziomem zmęczenia po wykonaniu jakiejś pracy. Kiedy rysuje czy maluje w sposób tradycyjny nie jestem zmęczona w ogóle. Nawet jeżeli siedzę nad czymś więcej niż 5 godzin, nie wpływa to na mój poziom zmęczenia, irytacji i najszczerszej chęci rzucenia wszystkiego w diabły. Nic, żadnej negatywnej reakcji. Zupełnie jakbym siedziała sobie i oglądała seriale popijając herbatkę. Natomiast gdy przychodzi do pracy z tabletem to matko święta, po dwóch godzinach mam ochotę wydłubać sobie oczy, ewentualnie wyrzucić tablet za okno. Mój analityczny umysł podpowiada mi, że to wszystko wina wciąż zbyt małej ilości rysowania na komputerze. Będę próbować poświęcać trochę więcej czasu na mazianie na ekranie.
W niedzielę, 7 maja, byłam razem z Luną na Hanami. Mimo beznadziejnej pogody i tego że przemarzłam, atmosfera była sympatyczna. Liczyłam co prawda na kwitnące drzewa wiśni, a nie zagrodzony teren klubu iskra, ale dobre towarzystwo zrekompensowało mi to. Również podobał mi się pokaz tradycyjnego tańca nihon buyo. Przywiódł mi na myśl żurawie chodzące z gracją wokół jeziora. Przywiozłam ze sobą wspaniałe naklejki wykonane przez May! Są śliczne i nie mogę się zdecydować gdzie je przykleić...

czwartek, 4 maja 2017

Hej! Za rok matura...


Cześć i czołem (jedyne co mi się z tym rymuje to: jestem matołem)! Za rok matura, przynajmniej dla mnie. Matura jest co roku i co roku jest straszna. Nawet największym twardzielom falują szorty jak na falochronie na Helu. I życzę wam wszystkim powodzenia, bo matura jest ważna w życiu każdego ucznia, ale tylko przez te miesiące kiedy trzeba gdzieś dalej złożyć papiery.
Obecnie matura mnie nie przeraża, przeraża mnie bardziej to co po niej. Egzamin ten widzę jako wyfikowanie się, usadzenie grzecznie w ławeczce, dostanie super tajnego arkusza, wypełnienie go i oddanie. I tak z co najmniej cztery razy. Potem czeka się na wyniki z miesiąc lub dłużej, zupełnie jak w przypadku normalnego szkolnego sprawdzianu. Gorsze będą ustniaki, bo mówić zwyczajnie nie lubię. Wypowiedzi przygotowane na szybcika zawsze są nieporadne i pełne przerywników typu yyyy. W szkole nie nauczyli nas pięknie mówić na poczekaniu. Już widzę siebie siedzącą w przyszłym roku i oglądającą wszelkie poradniki: jak zdać maturę ustną. Mogę już się sama zacząć z tego śmiać?
Moi znajomi mają plany, ambicje, chodzą na dodatkowe lekcje angielskiego czy rysunku architektonicznego by dostać się na tą polibudę. Czuję się trochę dziwnie w ich towarzystwie patrząc na to, że uznałam wybór matematyki, fizyki i informatyki za błąd. Inni zajarani wszelkimi teoriami, zadaniami, pisaniem programów ekscytują się dalszymi studiami związanymi z dziedzinami ścisłymi. A ja kminię tylko jak wykaraskać się by dostać się na jakieś fajne studia. Sama nie wiem co mam przez to na myśli, moje próby zdefiniowania terminu "fajne studia" stoją na niczym.
Tymczasem zaprzątam sobie głowę sprawami: jak znowu nie zgubić się w Warszawie (mam do tego niebywały talent), srebrny eyeliner, sesja zdjęciowa i próba bycia charakteryzatorem, wakacje, leki, dbanie o siebie oraz czy robić złoty wianek czy nie? Staram się nie myśleć o przyszłym roku, kto wie co się wtedy stanie. Ja nie wiem, ja tylko przypuszczam.
Jeszcze raz życzę wam powodzenia, dacie radę.
PS. Pamiętacie kim była Łęcka Izabela? Nie wiem czy wam się to przyda, ale tak tylko przypomnę...