czwartek, 4 maja 2017

Hej! Za rok matura...


Cześć i czołem (jedyne co mi się z tym rymuje to: jestem matołem)! Za rok matura, przynajmniej dla mnie. Matura jest co roku i co roku jest straszna. Nawet największym twardzielom falują szorty jak na falochronie na Helu. I życzę wam wszystkim powodzenia, bo matura jest ważna w życiu każdego ucznia, ale tylko przez te miesiące kiedy trzeba gdzieś dalej złożyć papiery.
Obecnie matura mnie nie przeraża, przeraża mnie bardziej to co po niej. Egzamin ten widzę jako wyfikowanie się, usadzenie grzecznie w ławeczce, dostanie super tajnego arkusza, wypełnienie go i oddanie. I tak z co najmniej cztery razy. Potem czeka się na wyniki z miesiąc lub dłużej, zupełnie jak w przypadku normalnego szkolnego sprawdzianu. Gorsze będą ustniaki, bo mówić zwyczajnie nie lubię. Wypowiedzi przygotowane na szybcika zawsze są nieporadne i pełne przerywników typu yyyy. W szkole nie nauczyli nas pięknie mówić na poczekaniu. Już widzę siebie siedzącą w przyszłym roku i oglądającą wszelkie poradniki: jak zdać maturę ustną. Mogę już się sama zacząć z tego śmiać?
Moi znajomi mają plany, ambicje, chodzą na dodatkowe lekcje angielskiego czy rysunku architektonicznego by dostać się na tą polibudę. Czuję się trochę dziwnie w ich towarzystwie patrząc na to, że uznałam wybór matematyki, fizyki i informatyki za błąd. Inni zajarani wszelkimi teoriami, zadaniami, pisaniem programów ekscytują się dalszymi studiami związanymi z dziedzinami ścisłymi. A ja kminię tylko jak wykaraskać się by dostać się na jakieś fajne studia. Sama nie wiem co mam przez to na myśli, moje próby zdefiniowania terminu "fajne studia" stoją na niczym.
Tymczasem zaprzątam sobie głowę sprawami: jak znowu nie zgubić się w Warszawie (mam do tego niebywały talent), srebrny eyeliner, sesja zdjęciowa i próba bycia charakteryzatorem, wakacje, leki, dbanie o siebie oraz czy robić złoty wianek czy nie? Staram się nie myśleć o przyszłym roku, kto wie co się wtedy stanie. Ja nie wiem, ja tylko przypuszczam.
Jeszcze raz życzę wam powodzenia, dacie radę.
PS. Pamiętacie kim była Łęcka Izabela? Nie wiem czy wam się to przyda, ale tak tylko przypomnę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz