Chwalenie martwej natury wchodzi mi w nawyk.
Kupienie tego pojemnika to kolejny krok w urozmaicaniu sobie jedzenia w szkole. Jak wiadomo, warunki korytarzowe nie rozpieszczają, a na codziennie jest się wielbłądem obładowanym piętnastoma kilogramami książek i innych takich. Pojemniczek jest lekki i nie wywołuje obaw w kwestii katastrofy jogurtowego tsunami.
Zaczęłam ferie! W końcu! Wszyscy już mieliśmy dość! Dwa tygodnie pozbawione zmartwień o to co odwalą nauczyciele i twoja nie do końca normalna klasa.
A tak w ogóle to nie wyjeżdżam nigdzie... od domu chyba w sumie oddalę się na około pięćdziesiąt kilometrów i to na mniej niż dobę.
Zerknijcie w poprzedni post, posprzątałam swoje szuflady i znalazłam parę ciekawych rzeczy.
E ty co się opieprzasz? Gdzie nowy bezsens ja się pytam?
OdpowiedzUsuń