Większość z tych odkryć zeszytowych to jednak trochę paździerz. Dla mnie łączą się one z nierealizowanymi tysiącami pomysłów na historie, które zazwyczaj początkowo mają zakrawać o komiks, potem odkrywam, że mi się nie chce, więc przetwarza się to na książki. No a potem dalej mi się nie chce, więc nic z tego nie wychodzi.
Kopnijcie mnie w końcu w zad, żebym w końcu wzięła się do roboty twórczej, a nie sprzątała pokój i narzekała, jak to nie ma dizjanu i innych takich dekoracyjnych głupot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz