No cześć. Ostatnio doszłam do wniosku, że nie powinnam nikomu oddawać moich pokładów fuksa, ponieważ wcale nie mam ich tak wiele.
Lekcje fizyki udowodniły mi, że jestem słabą psychicznie istotą i moja metoda rozwiązywania problemów to ucieczka. O tak, jak można uciec to uciekaj. A że uciec się nie dało musiałam to wszystko sobie poukładać. Wierzcie mi, w tym chaosie, zwanym moją głową, ciężko się odnaleźć.
W piątek przyszedł ból zatok i gadka przez nos. W sobotę doszedł to tego lejący się katar. Cały weekend przeleżałam w łóżku ćpając leki przeciw przeziębieniu i zapaleniu zatok. W niedzielę czułam się nieźle. Uznałam nawet, że mogę iść do szkoły, w końcu wytrzymam jakoś te pięć godzin. Nawet zakręciłam włosy i odstawiłam się w nowy sweter a'la collageówka. Sahara w gardle, a glut w nosie. Chce się człowiek normalnie wysmarkać a tu... fontanna krwi...
Byłam u lekarza i będę się leczyć.
Mam nadzieję, że jesteście zdrowi, albo chociaż zdrowsi, niż ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz