sobota, 14 maja 2016

Letraset Promarker Comic Artist Gift Set-troszeczkę na ten temat

Jak chyba można zauważyć rysowanie to moja pasja. Kocham rysować i nie wyobrażam sobie dnia, w którym bym czegoś nie nabazgrała. Nie jest więc dziwnym, że od czasu do czasu kupuję sobie coś związanego z rysunkiem. Przedstawiam wam subiektywną ocenę mojego nowego zakupu. W końcówce kwietnia zamówiłam zestaw promarkerów ze strony sklep plastyczny.

Oczywiście byłam pełna szczęścia kiedy paczka trafiła w moje rączki. Objętościowo pudełko okazało się większe niż się tego spodziewałam. Kolory markerów przedstawione na opakowaniu były troszeczkę inne niż te które oglądałam na stronie internetowej. Jednak to zwalam na ustawienia monitora.

Zawartość pudełka to: blok A4 specjalnie przeznaczony do promarkerów, kartka ze wskazówkami producenta, 12 kolorowych markerów, jeden blender, cienkopis oraz metalowa kasetka wyłożona otuliną.

Porady producenta są w języku angielskim, francuskim oraz hiszpańskim. Jako iż po angielsku czytam często nie miałam najmniejszego problemu ze zrozumieniem tekstu.

Blok jest według mnie bardzo ciekawy. Oczywiście słyszałam, że promarkerami najlepiej pracuje są na papierze o niskiej gramaturze. Jednak, przyznam szczerze, zdziwiłam się spostrzegając, że papier ten prześwituje. Jest cienki i idealnie gładki. Przyzwyczajona do kartek do drukarki byłam sceptycznie nastawiona do tego bloku. A po wykonaniu jednego rysunku na tym papierze nie mam już zastrzerzeń. Na prawdę idealnie współgra z markerami.

Największym rozczarowaniem okazała się dla mnie metalowa kasetka. Z wierzchu wyglądała na ładną kasetkę do przechowywania markerów. Nie wykorzystuje jej. Otulina z wieczka odkleiła się gdy otworzyła kasetkę drugi raz. Przykleiłam ją z powrotem, próbując docisnąć ją do warstewki kleju na wieczku. Niestety nie wypaliło. Kaseta to dla mnie raczej gadżet, markery trzymam w szufladzie.

Markery mamy w starej wersji opakowań. Dla mnie nie jest to wada, nawet jest to zaleta. Pasują do mojej kolekcji. Najlepszym kolorem z tego zestawu jest Bluebell. Jest to zimny błękit o lekkim zabarwieniu fioletu. Kolor Cardinal Red, z którym wiązałam naprawdę duże nadzieje, również okazał się wspaniałym połączeniem czerwieni z odrobiną różu.
O blenderze za dużo nie powiem. Wciąż rozmyślam jak za każdym razem otrzymywać chciany efekt. Na małych powierzchniach mieszanie kolorów jest prostą sprawą. Z dużymi powierzchniami mam problem, ale kiedyś go rozwiążę.

Powtórzył mi się tylko jeden kolor. Jest nim Almond, z czego bardzo cię cieszę. Jest to mój ulubiony odcień, którego używam do kolorowania skóry.

Ostatni element to cienkopis. Ma grubość 0,3 mm. Według mnie jest to idealna grubość kreski, nie jest ona wtedy zbyt podkreślona, ale też nie jest zbyt łagodna i blada jak w przypadku cienkopisu 0,05. Cienkopis nie rozmazuje się w kontakcie z markerami alkoholowymi co bardzo mnie cieczy. Cienkopis Stabilo rozmywał się gdy przypadkowo wyjechałam na kontur. Oczywiście psuło to estetykę rysunku.

Jeśli chodzi o takie sprawy jak dostawa była ona naprawdę szybka oraz jej koszty nie były duże.

Praca wykonana w większości tym zestawem była prezentowana w tym poście. Ogólnie oceniam ten zakup bardzo pozytywnie. Jestem bardzo zadowolona z zawartości zestawu. Brakowało mi ładnych fioletów i różów z mojej palcie, a odcienie z zestawu są wręcz idealne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz